Pobudzona kulinarnie indyczą piersią (nie bądźmy małostkowi gatunkowo), sięgnęłam do folderowej zagródki, gdzie żywota swego dokonują pokolenia kuraków.
Zszokowany kogut ogląda niepojętą scenę narodzin białka, wapnia i fosforu (żeby tylko) oraz pokaz akrobatyczny w jednym. Kura ponętnie i higienicznie odpierzona, lecz już stosownie odziana na wiosenno-świąteczny spacer, na którym kogut prezentuje ogonowy doczepiec w celu mirażu potencji.
"Zniosła mi kura jajek sześć. Pytam więc kury – czy mogę zjeść?
– Ko… ko… ko… – zaprzecza hardo. – Ani sadzonych, ani na twardo.
I jajecznicy – nie. I na miękko – nie! Nie dam! Choćbym miała pęknąć!
Więc pytam grzecznie kury – czy mogę utrzeć te jaja na kogel-mogel?
Spojrzała na mnie
… jak na osła…
i zagdakała, wielce wyniosła,
że jaja… na pisanki zniosła! "
"Pisanki" Halina Szayerowa
via [klik]