A ja chcę śniegu, żeby było pięknie, biało, żeby pod podeszwami chrupało, jak wtedy gdy się nadgryza upieczonego rogalika.Albo faworka z posypką z cukru-pudru.
Zdawało jej się również, że coś zmieniło się wokół niej.
Słońce nie grzało już tak silnie, jak za dni jej młodości, niebo utraciło coś
ze swego błękitu, a trawa ze swej zieleni; kwiaty, bledsze i mniej wonne, nie
odurzały jej swym zapachem tak, jak dawniej (…). Czasem zatrzymywała się nagle,
siadała przy drodze i popadała w smutną zadumę. Dlaczego nie była kochana tak,
jak bywają inne kobiety? Dlaczego nie dane jej było zaznać choćby tylko prostej
radości życia wolnego od wstrząsów?
G. de Maupassant / Historia pewnego życia
Wstrząsów anafilaktycznych.
W punkt G.
OdpowiedzUsuńWnioskuję, że mi dobrze życzysz ;)
UsuńNie chcę śniegu. Nie chcę, żeby skrzypiało... itd ;-)
OdpowiedzUsuńCóż to za klimatyczny nietakt.
UsuńJa też chciałabym śniegu. Ale na dworze czuję już wiosnę. Lubię, gdy jedno nadchodzi po drugim :)
OdpowiedzUsuńPrzepoczwarzanie trwa. Zaraz będzie spacer wiosenny.
UsuńJakby co to służę połaciami śniegu, na wschód zapraszam.
OdpowiedzUsuńI tak o tym chceniu myślę....kurczę lubię chcieć :)))
Jak lubisz to chcij! ;)
UsuńTrochę straszna ta pani na ławce. Będzie książkę zagryzać rogalikiem i penisem?
OdpowiedzUsuń