Dziś kolejna maseczka, wyjątkowo upstrzona, co się dzisiaj zgrabniej mówi barokowo zasobna w ornamentykę. Dla równowagi twarz skromnie pobielona pudrem ołowiowym, a oczy sypnięte wapnem, jak to drzewniej w kosmetyce oraz branży torturowej bywało ("żeby być pięknym trzeba cierpieć").
Nasza dama, z urody nieco pośmiertna, miała być skrzyżowaniem Kniaziówny i Samurajki, ale jedzie też trochę Transformersem w wersji VIP (niezamierzone). Jak można zauważyć zęby mądrości wyrosły gdzie chciały, kaukaskie rysy natomiast zachowane w ponętnych kościach policzkowych.
A teraz czas na naprawdę poważny maseczkowy format 70x100. Zejdzie mi pewnie do emerytury (zasobnej jedynie w harakiri)
ps. Zgifowanie w tempie pięciokrotnie szybszym daje znakomity efekt pod ścieżkę drum&basową, o czym mogę z całym przekonaniem zaświadczyć, choć nikogo nie mam zamiaru męczyć tą samurajską epilepsją .